3 lis 2009

Wciąż trybię i jarzę: nieznane perły polskiego psytrance'u

Jakby nie patrzeć - Stachursky był pierwszy.
- Borys

1999: Chłosta

stachursky nagral swoje 'ok computer'.
– damian, 25/10/2009 22:43, forum porcys.com

2009: Dosko

MODLTA SIE

Motyw przewodni:
It's the end of the world as we know it
- R.E.M.

Chwilę po obejrzeniu filmu "Rezerwat" stwierdzam, że bajki do mnie nie trafiają, nawet nasączenie kory mózgowej alkoholem nie czyni jej bardziej podatną na pierdoły. Jakieś "Zera" to już bardziej. (Ha, mylę "Ą" z "Ę", ja wam mówię jest dobrze, ale nie najgorzej jest.)

Argh!

...

następuje
PROROCTWO

Widziałem to.... PODOBNO. Podobno niedługo nastąpi koniec świata. Tzn. świata jakiego znamy. WSZYSCY UMRZEMY A NASZE DZIECI BĘDĄ BRZYDKIE. Jezus z Ryjo De Żanejro przewróci się do morza, chociaż w chwili obecnej wcale nad morzem nie stoi. Tylko nad miastem. Czyli że miasto zniknie pod wodą. OJEJU! Pancernik U.S. Marine w wyniku sztormu wbije się w Biały Dom. To nic, że miasto Waszington nie leży nad morzem. WSZĘDZIE BĘDZIE MORZE, gdyż rozpuszczą się bieguny i wszędzie będzie dużo wody. (Słowa "wszędzie" i "będzie" rymują się, czyż nie świadczy to o rozpuście waszego świata!!!???) Będzie GLOBALNA BIEGUNKA. Woda będzie pochodziła z rozpuszczenia się biegunów. Zaleje wszystko!!! Centra handlowe, klatki schodowe, powiadam: WSZYSTKO CO ZNACIE I LUBICIE I CZEGO CHCECIE. Zaleje wasze hamburgery, wasze ulubione browary, po trzykroć zaleje UNIWERSYTETY, biblioteki porosną GLONAMI, wszystko przesiąknie, na wszystkim wylęgnie się APOKALIPTYCZNA MEDUZA o dwunastu mackach, które oplotą ŚWIAT JAKI ZNACIE!!!!!11 I tylko nieliczni, tylko WIELKA PIĄTKA zaopatrzona w ŚWIĘTY AQUALUNG! Tylko oni odratują wasz świat. POWIADAM WAM WIELKIMI LITERAMI: WIELKA PIĄTKA WYBRAŃCY ŚWIĘTEGO AQALUNGU!!! MÓDLTA SIĘ!!!

AMĘ.

KONIEC PROROCTWA

27 paź 2009

Zabawy formalne

Zawiesił mi się mózg. Kontrolka miga na zielono, ale martwo, w regularnych odstępach czasu. Nie mogę się zresetować, bo przecież zawiesił mi się mózg. Potrzebuję ingerencji z zewnątrz. Może coś się stanie nieoczekiwanego, na przykład sąsiad z góry nagle walnie czymś ciężkim w swoją podłogę, a mój sufit. Sąsiad z góry, który ma permanentną zwiechę od trzech miesięcy, który dzięki tej zwiesze nie dokucza społeczności, jak zwykł robić wcześniej. Który niemrawo funkcjonuje na swoich dwudziestu czterech metrach kwadratowych i od czasu do czasu oznajmia to zrzucaniem czegoś ciężkiego na podłogę. Może nawet własnego ciała.

Człowieku, no przewróćże się, zahałasuj, daj impuls do jakiegoś działania! Nie słychać. Być może przewrócił się wcześniej i teraz leży na podłodze, więc przez jakiś czas nie przewróci się znowu, chyba że horyzontalnie, ale tego już słychać nie będzie. Trzeba znaleźć coś innego. Może by tak brak impulsu wziąć za impuls i popróbować przewrócić się samemu? Zamienić energię potencjalną w kinetyczną, a po ułamku sekundy na odwrót? Z jakiegoś powodu pamiętam, ile wynosi stała przyspieszenia ziemskiego, mógłbym policzyć, ile kiloniutonów pójdzie w dywan, a ile do wewnątrz mnie. Ale pewnie to nie takie proste, nie wiem, gdzie jest mój środek ciężkości i na jakiej wysokości ponad poziomem morza się znajduję, ciężko również przewidzieć, czy udałoby mi się uniknąć wyciągnięcia rąk i paść prosto jak deska. Pewnie nie. I podłoga też wygląda na krzywą, za dużo niewiadomych w równaniu.

No dobra, nie wiem, do czego zmierzają te psychofizyczne rozkminy, przecież na trzeźwo nie uda mi się specjalnie wywalić, zresztą, jezu, to głupi pomysł. Czasy kopania się kolanem w buzię z nudów mam już chyba za sobą. Dzisiaj, gdy chcę wyrwać się z marazmu poprzez zrobienie czegoś idiotycznego, mogę wymyślić coś bardziej wyrafinowanego niż robienie sobie kuku.

Wszelkie poważniejsze procesy myślowe zaczynają się u mnie zwykle od zapalenia papierosa, niech więc tak będzie i tym razem.

Zaraz wracam.

22 paź 2009

Jam niezal, jam biohazard

Przed chwilą zauważyłem, że na każde wypowiedziane przez współlokatora (współlokatola, lol) zdanie odpowiadam odruchowym „a tam, pierdolisz”, bez żadnego zastanowienia. Przykładowo: Maciek mówi: „Ale zimno.” I chociaż faktycznie jest zimno, moją pierwszą reakcją jest wulgarna negacja. O czym to świadczy? Może po prostu jestem niezal?

W kwestii ogarniania tego, co się działo podczas przerwy w nadawaniu: kogoś może zastanowić nowy layout, a konkretnie obrazek w szczycie strony oraz podtytuł. „Jebie tu mokrą lodówką” to kwestia, która padła z moich ust podczas sierpniowej akcji rozmrażania biednej, rozklekotanej chłodziarki za pomocą noża. Skończyło się to oczywiście uszkodzeniem zamrażalnika i serią śmieszno-strasznych wypadków, o których średnio chce mi się pisać. Tak czy owak lodówka zadziałała znów i działa nadal, a wydarzenia z nią związane upamiętnia obrazek autorstwa Maćka, który pod moją nieobecność sklecił nowy layout. (W ogóle to „pod moją nieobecność” brzmi, jakbym, nie wiem, leżał gdzieś w szpitalu albo siedział za przemyt na Filipinach, hih. Wykorzystam to do budowania własnej legendy.)

A aktualnie jestem siedliskiem wirusów, bakterii i drobroustrojów. Jestem biohazard. Nawet pani doktor na mój widok burknęła coś w stylu „Tylko niech mnie pan nie zarazi!” Dla dobra świata nie wychodzę z domu.

Dzień dobry, dobry wieczór

(Czy istnieje w polskim języku rzeczownik nazywający proces stawania się coraz bardziej zblazowanym? Jakieś, nie wiem, „blazowanie”? „Blazacja”? A chuj z tym, jeśli nie istnieje, to tym lepiej, będzie efektowne wejście.)

BUM! (lub inny odgłos efektownego wejścia)

Witam wszystkich zgromadzonych! Na wstępie uprzedzam: ostatnio nadużywam wykrzykników. Przypuszczam, że jest to wynik uświadomienia sobie własnego ekstrawertyzmu. A może nawet ekstrawerteryzmu (o, to fajniejsze, chwytliwe takie, na tytuł dobre!). Wiem, wiem, że ostatniej publikacji stuknęło prawie pół roku. No. Działo się wiele. Sesja minęła, były wakacje, nastąpiły różne przetasowania polityczne, wystąpiły różne zespoły muzyczne, w międzyczasie wybuchło wiele afer o śmiesznych nazwach, bojkotowano PZPN, umarł Michael Jackson, były różne sondaże, które pokazywały to i owo, wielu studentów nie zdało egzaminów, podrożały papierosy, Buzka wybrali na jakieś ważne stanowisko, a Cimoszewicza na jakieś inne ważne stanowisko nie wybrali; ponadto Obama dostał Nobla. No. Działo się wiele bardzo ciekawych rzeczy, mających mniejszy/większy wpływ na nasze życia, wprawiających w ruch tryby historii, przewracających kostki czasu, , bla bla bla i chuj.

No i zapultałem się. A chodzi po prostu o to, że nie lubię wracać po przerwach. I nie umiem streszczać. Może pomału się jakoś to wszystko ogarnie.

PS. A, zapomniałem i teraz nie wiadomo, o co biega z tym efektownym wejściem. To może w ramach rekompensaty wkleję wam podnoszący na duchu obrazek znaleziony iks dowolnych jednostek czasu temu (w sensie bardzo dawno):



9 cze 2009

OMG OMG LOL

(Wczoraj nie mogłem zasnąć, póki nie przypomniałem sobie, jak nazywała się ta mała pinda z "Wesela", co z Chochołem miała sprawę. OMG.)

Teraz słucham sobie pani, co się ukrywa pod uroczym (?) pseudonimem Little Boots i, niestety niestety, stwierdzam, że jakie czasy, taki pop. Nie wiem, kto jej napisał, że "podobna do Bowiego i Garego Numana" na lastowym profilu, brr. Ystne ojrowizyjne popłuczyny po Robyn. Ja rozumiem się odmóżdżać, ale nie, nie tym, nie dziś, nie jutro, precz! (Myśli mi się, że lekka zmiana nazwy na "Little Boobs" zachęciłaby większe grono.)

Wcześniej wyczaiłem coś, co się nazywa Japandroids i jest dwoma panami z kanadyjskiego garażu. Przypomniały mi się wesołe czasy DFA1979 i mniej wesołe czasy mclusky'ego. Teraz czasy są również niewesołe, przyroda podkreśla przeżycia wewnętrzne bohaterów, pada, leje, niebo się otwiera, nade wszystko sesja, sesja, po trzykroć przeklęta sesja, poniedziałek wtorek środa, zaliczenie egzamin, egzamin zaliczenie, żeby to się chociaż rymowało, ale ni chuja. Ostateczne podanie do dziekana, all hail to the dziekan. Niestety, jam nie milijon, bo za milijony nie cierpię katuszy, a jedynie za drobniaki. Rozdrabniam się na drobne. Co do za milijony kochania, to już jest kwestia osobna, gdyż moje uczucia wewnętrzne są komu trzeba przejawiane bezinteresownie. Mimo tego - jako rzekłem - czasy są niewesołe. Żebym jeszcze był jak jaki Kordian czcigodny ze szczytu, z obrazu C. D. Friedricha, byłoby malowniczo, byłoby jako takoś. Acz ostał mie sie jeno balkon z pleśnią po podłodze pełznącą i paskudne papierosy.

Au siala la la, kolaż dźwiękowo, oczowo, elo.

Warszawa. Wstałem. Z łóżka. Podłoga. Kapeć. Ona. Ja na niej. Ona na mnie. Nogami. Śpiącymi, splątanymi. Wczoraj. Dziś - sam. Staję na nogach. Swoich.
- Miron Białoszewski, Pamiętnik z powstania warszawskiego

Czytam za dużo, a i tak wszystko harry potter.

Z cyklu "manifest na dziś": odc. 1. pt. nonkonformizm:

http://i614.photobucket.com/albums/tt222/bunnycukino/blog/manifestnadzi.jpg

13 maj 2009

Lubimy