26 mar 2009

Na pusty żołądek

Jest 9.36. Wstałem dwadzieścia minut temu. Heh, nie przypominam sobie, kiedy ostatnio o tej porze byłem na nogach. Jest jasno, biało i strasznie zimno. Popijając na balkonie obrzydliwą, rozwodnioną kawę podjąłem decyzję o olaniu zaczynających się za kwadrans zajęć z poetyki. Przypuszczalnie jest to decyzja błędna i brzemienna w konsekwencje. Tym lepiej. Obudziłem się dzisiaj z poczuciem zbliżającej się małej katastrofy i chęcią zaangażowania się w nią całym sercem.

Poranny papieros jak zwykle wypalony na głodniaka. Do tego kawa. Teraz komputer, newsy ze świata, wszystko na biedny, pusty, nieprzygotowany na nic żołądek. W tle winamp. To hell with good intentions zespołu Mclusky, jakże adekwatnie do sytuacji. Jakże niezdrowo.

Co tam, panie, nowego, ciekawego? Z TVN24.pl: jakiś sędzia piłkarski znów trafił do paki; Korea Północna znów ostrzy na kogoś zęby i wystrzeliwuje jakąś rakietę w niewiadomym celu; biednego Baracka jakieś rednecki znów chcą pozbawić prezydentury, twierdząc, że nie urodził się w Stanach; w centrum Warszawy zaczną wyrastać imponujące wieżowce, które zasłonią całkiem PKiN i po raz pierwszy od pięćdziesięciu lat nie będzie obciachu; "dwie trzecie haseł wpisywanych ostatnio w wyszukiwarce Google dotyczy „złamanego penisa” lub „złamanego prącia” - alarm wśród internautów wywołał serial Grey's Anatomy, znany też w Polsce jako Chirurdzy."

Próbuję sobie przypomnieć, czy Janusz Korwin Mikke nie proponował kiedyś zalegalizowania korupcji. Wydaje mi się, że taki postulat padł, a JKM idealnie pasuje do obrazka. Jakiś felieton w którejś Angorze, tak, tak, Janusz, to na pewno on. Jego genialny w swej prostocie pomysł powraca do mnie za każdym razem, gdy słyszę/czytam o sprzedawaniu meczów. Teraz sytuacja jest nieuczciwa, bo na wszystkim trzymają łapę jacyś ludzie pod pseudonimami. Jakaż byłaby to rewolucja, gdyby wyniki spotkań najzwyczajniej w świecie wystawiano do publicznej licytacji! Zaraz zaczęto by organizować ściepy i każde z nas miałoby okazję wpłacić piątkę na zwycięstwo Lecha czy innej Legii - to by dopiero była identyfikacja z drużyną. Wyniki licytacji ujawniałyby się dopiero podczas meczu i wszyscy byliby zadowoleni, nikogo nie trzeba by wyprowadzać o piątej rano w kajdankach i z głową owiniętą ortalionową kurtką. Zatem postulat: traktujmy nieco poważniej Korwina Mikke - facet przemyślał to wszystko lepiej, niż się wydaje.

Co do wieżowców w Warszawie - zdecydowane, głośne tak! Wygonić żuli spod Pałacu, zamiast nich wylać beton, niech się pnie nasza stolica. Niech sięgnie nieba, wtedy wszyscy będziemy mieli ładne, duże, klimatyzowane biura z zapachem wunderbaumów i z widokiem na uśmiechnięte twarze w oknach innych biur. Będziemy mogli sobie nawzajem pomachać. A Warszawa faktycznie będzie wyglądała jak w tych wszystkich Magdach M.

O złamanych prąciach nie mam siły pisać. Nie dzisiaj.
.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz